środa, 26 maja 2010

Clutch - 50,000 Unstoppable Watts

Pierwszym owocem, który znajdzie się w moim blogowym koszyku będzie nie płyta a zespół. Amerykańska kapela Clutch, bo o niej będzie mowa, powstała w 1991 roku w stanie Maryland. Muzyka tego kwartetu najczęściej szufladkowana jest przez krytykę jako Stoner rock. Czyli słowo wytrych, który równie dobrze może znaczyć wszystko i nic. Sami muzycy, co często pokreślają w wywiadach, wolą określać swoją muzykę szerokim pojęciem Rock'n'Roll, który zdecydowanie najlepiej oddaje charakter ich twórczości. Proste i mocne gitarowe riffy bez zbędnych upiększaczy to wizytówka tej grupy. Nie ma w ich muzyce przeintelektualizowanych, przeprodukowanych zabiegów realizatorskich. Nie ma także wielowarstwowych trików aranżacyjnych. Jest za to czysta, rockowa furia. Pełna pasji i radości energetyczna muzyka bogata w szczere emocje, którym nie sposób się oprzeć słuchając niemal każdej płyty Clutch.

Muzykom grającym razem przez 2 dekady udało się wypracować unikalny styl będący wypadkową przeróżnych inspiracji. Taktyka jaką przyjął zespół jest bliska sposobowi tworzenia artystów działających w latach 60-tych i 70-tych. Zaplecze kulturalne oraz odmienne doświadczenia muzyczne młodych Brytyjczyków wpłynęło bezpośrednio na graną przez nich muzykę. Dlatego brytyjski blues brzmiał inaczej niż jego amerykański ojciec. Amerykańskie zespoły początku lat 70-tych bazowały nie tylko na bluesie podanym w brytyjskim sosie, ale także posiadały unikalną wrażliwość, z której zrodziły się takie gatunki jak np. Southern Rock.

W podobny sposób swoje miejsce na muzycznej mapie tłumaczą muzycy Clutch. Jedyna różnica tkwi w ilości inspiracji, z jakich dane było korzystać artystom. Jest to twóczość nie tylko największych bluesmanów takich jak Muddy Waters czy Howlin' Wolf, ale także ich uczniów czyli Jaggera, Richardsa, Led Zeppelin, The Who, Deep Purple i wielu innych. Do tego dołożyć należy punka, hard core, a nawet waszyngtoński funk - Go Go. To wszystko sprawia, że Clutch to postmodernistyczne rock'n'rollowe wyrzutki.

Ile w tym wszystkim bluesa? Całkiem sporo - zwłaszcza na dwóch ostatnich płytach. Płyta From Beale Street To Oblivion aż kipi od bluesa. Ociekają nim nie tylko mięsiste riffy gitary i organów Hammonda, ale także teksty. Pełno tu tematycznych odniesień ("Devil & Me") oraz dosłownych cytatów i zapożyczeń ("Electric Worry"). Najnowsze dzieło grupy Strange Cousins from the West również nie stroni od bluesa i z łatwością można usłyszeć jego echa już w otwierającym płytę "Motherless Child".

Na koniec nie zostaje mi nic innego jak polecić wszystkim zespół Clutch. Lepiej przygotujcie się na długie dupy szukanie, bo gwarantuję, że będzie dupy urwanie!

Check This Out!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz