piątek, 3 września 2010

Fishdick Zwei – The Dick Is Rising Again

Chyba czas najwyższy powróć na chwilę do koncepcji korzeni i owoców. Dzisiaj będzie o jabłkach, które nie dość, że od jabłoni spadły niezwykle daleko, to jeszcze zdają się być wynikiem jakiejś genetycznej modyfikacji. Wynik to doprawdy niezwykły.

Myślę tutaj o kapeli, z którą rozpoczął się moj wieloletni romans z muzyką - Acid Drinkers. Gdzieś pod koniec podstawówki usłyszałem Infernal Connection i całym mój świat odwrócił się do góry nogami. Zaskakujące kowery w wykonaniu kwasożłopów od zawsze były ważnym elementem twórczości kapeli. "Seek adn Destroy" w akustycznej wersji z Edytą Bartosiewicz albo "Proud Mary" to tylko kilka przykładów. Dzisiaj, na nowy rok szkolnych otrzumujemy płytę, która w całości wypełniona jest kowerami. Tytuł nawiązuje do albumu z 1994 nagranego w podobnej konwencji.

Wszystkie utwory brzmią niesamowicie. Jeśli wydaje wam się, że wszystko słyszeliście i nic nie jest w stanie was zaskoczyć, to koniecznie posłuchajcie tej płyty. Nie będę zdradzał wszystkich niespodzianek, jakie przygotowali dla nas Acidzi. Odkrywanie ich kawałek po kawałku sprawi wam kupę radochy. Zagranie koweru, tak aby zachować jego pierwotny klimat, a jednocześnie odcisnąć na nim piętno własnego stylu nie jest łatwym zadaniem. Acid Drinkers robią to po mistrzowsku od wielu lat. Ogromny szacunek należy oddać muzykom za odwagę, humor, ironiczną złośliwość i inteligentne szyderstwo. Żartują sobie nie tylko z bardzo niemetalowych kawałków jak "New York, New Yor", ale także z bardzo metalowych jak "Seasons in The Abyss" Slayera. Jestem przekonany, że album ten podzieli słuchaczy na zwolenników, którym spodobają się kipiące pomysłami zabawy aranżacyjne i przeciwników, którzy będą marudzić o komercji, robieniu pod publiczkę i czymś tam jeszcze.

Wykombinowałem sobie na koniec takie zdanie podsumowania: Ostre jak brzytwa ostrze ironii precyzyjnie oddzieli wydumanych pozerów o smutnych oczach od zdolnych do autoironii i dobrej zabawy miłośników rock and rolla.



P.S.
Aha, miałem wrócić w tej notce do owocowo korzennej mataforyki. Spróbujmy zatem wytropić ślady bluesa u Acidów. Nasi bohaterowie, jak niemal każda kapela metalowa, w mniejszym bądź większym stopniu muszą uważać się za spadkobierców zespołów takich jak Led Zeppelin. Acid Drinkers przyznają się do tego otwarcie, a dowodem tego jest kawałek “Bring It On Home” umieszczony na omawianej wyżej płycie. Z kolei pisanie o tym, jak wielkie znaczenie dla twórczości Jimmiego Page’a i spółki miał blues wydaje mi się całkowicie pozbawione sensu. Obecność notki poświęconej kapeli metalowej na moim blogu uważam, więc za usprawiedliwioną.